Nieklarowny. Bo nie może być niefiltrowany albo naturalnie mętny? Ale nie dałem się tak łatwo zdenerwować. Etykieta trochę mnie uspokoiła. Bo Krakowiak Nieklarowny (ech...) ma na etykiecie rycinę z krakowskim barbakanem. Ładnie, klasycznie. Tutaj można. Bo w nazwie już niekoniecznie.
A co w środku? Zapach słaby. Lekkie nuty słodowe, chlebowe, trochę drożdżowych, ale to wszystko na upartego. Chmiel? No nie bardzo go czuć. Barwa ładna, złocista. Ale jeśli zapomnimy o wymieszaniu osadu z dna butelki to będziemy zastanawiać się, jakim cudem to piwo jest niby takie nieklarowne? Bo bez osadu jest (jak na mętne piwo) bardzo przejrzyste. Bąbelki drobne, piana nikła.
A smak? Nic specjalnego. Człowiek pije i nawet nie zwraca za bardzo uwagi, bo nie ma na co. Może świadczy to dobrze, a mianowicie o tym, że alkohol nie jest wyczuwalny. To plus. Goryczka nie najniższa, ale mogłaby być wyższa i wtedy piwo na pewno by zyskało. Obawiam się, że przegazowanie przeszkadza w smakowaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz