Najważniejsza decyzja w moim Żywcu? Żywiec w prawdzie nie jest mój, ani do moich ulubionych piw nie należy, ale niech będzie. Spróbuję.
Na pierwszy ogień poszło pszeniczne Białe. Przyznam, że od
początku nastawiony byłem sceptycznie. Nie jestem fanem koncernowych wyrobów. Ucieszłyło mnie jednak,
że rynek piwa się rozwija. Produkty z małych browarów często są trudno
dostępne, a Żywiec wiadomo, dystrybucję ma szerszą, więc pojawiła się nadzieja,
że i w małej wiosce można będzie kupić coś innego niż klasyczny lager. Latem często bywam poza miastem, więc temat mnie dotyczy.
Tak więc, mimo początkowego sceptycyzmu, do tematu podszedłem z pewną nadzieją.
Krótko ona trwała. Zaczęła przygasać już chwilę po przelaniu
piwa do szklanki.
Barwa mało apetyczna (na zdjęciu kolor jest ciemniejszy, niż w rzeczywistości), niespecjalnie zachęcała do spróbowania.
Kolor pasuje do nazwy, ale już nie do stylu piwa. Pewną nadzieją była ładna piana. Gęsta i drobnoziarnista.
Niestety zapach był nijaki. Dalej jeszcze słabiej. Piwo było mdłe, wodniste i bez smaku.
Można było wuczuć delikatną kwaskowość, ale nic więcej. Zmęczyłem buteczynę do końca,
ale decyzja zapadła, nie spróbuję kolejnych produktów z serii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz