Albo się go lubi albo nie. Ja uwielbiam to piwo. Zwłaszcza
nalane bezpośrednio z beczki, odpowiednio schłodzone, pite w starym angielskim
pubie. No tak mam. Z racji tego, że nie za bardzo lubię angielskie piwa, będąc
na wyspach zawsze wybieram Guinnessa.
Ostatnimi czasy miałem przyjemność kosztować ten trunek podczas
pobytu w Londynie.
Oczywiście smakował genialnie. Co widać :)
Po powrocie do domu w ramach „wieczoru
wspomnień” zakupiłem większą ilość w naszym supermarkecie, schłodziłem i
podałem gościom, którzy przyszli obejrzeć zdjęcia z wycieczki.
I teraz mam zagwozdkę. Czy Guinness dostępny u nas w sklepach
i ten sprzedawany w Anglii (też w sklepach, o wersji beczkowej nie wspominam
nawet) to dwa inne piwa? Czy to kwestia klimatu? Pogody? Wakacyjnego nastroju? Piwo
smakowało zupełnie inaczej. Gorzej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz