Mam mieszane uczucia. Na pierwszy rzut oka zwraca uwagę
ciekawy, wysmukły kształt butelki oraz elegancka etykieta w przyjemnych
kolorach. Całość stonowana, delikatna, wręcz subtelna. Zrównoważona. Zwróciło
moją uwagę na półce i oto stoi przede mną na stole w kuchni, a jak czytam
kontrę i włos się jeży na głowie.
U szczytu pojawia się łacińska maksyma: "ubi concordia, ibi
victoria" (gdzie zgoda tam zwycięstwo). Dlaczego akurat to zdanie znalazło się
na etykiecie i to w kilku miejscach oraz co to ma wspólnego z piwem, tego nie
wiem. W każdym bądź razie zbyt pompatycznie się zrobiło, a to dopiero początek.
Prawdziwą perełką jest bowiem opis procesu powstawania piwa napisany językiem
stylizowanym na dawny. Przebrnięcie przez cały test było naprawdę męczące, ale
dla dobra sprawy dałem radę. Milczeniem pominę fakt, że są to bzdury, w które
dziś chyba nikt nie uwierzy (chyba że kogoś nie doceniłem).
Lecimy dalej. Adres strony internetowej podany na etykiecie
prowadzi w pustkę… Piwo pojawiło się w sklepach już jakiś czas temu, więc taki
brak dbałości o klientów uważam za niegrzeczny.
Otwieram.
Piana jest ładna, idealnie obfita i kremowa. Kolor
to piękne, głębokie złoto. Od razu mam ochotę spróbować. Zapach z początku jest
świeży i delikatnie słodowy. Z czasem pojawiają się dodatkowe nuty. Smak jest
oryginalny i ciekawy, prawie w ogóle nie ma w nim goryczki, ale to nie
przeszkadza w tej kombinacji smaków. Wyraźnie czuć karmel, piwo jednak nie jest
zbyt słodkie. W zasadzie wszystko w nim gra i pasuje. Jedynie pod koniec degustacji delikatnie zaczynam czuć alkohol i
to odrobinę psuje wrażenie.
Podsumowując. Piwo jest porządne, absolutnie warte swojej
ceny (2,70 zł). Zdecydowanie do powtórzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz